piątek, 25 marca 2016

One Shot Isabelle&Simon

Długowłosa dziewczyna o pięknych oczach koloru  brązowego podobnie jak jej włosy weszła do klubu ubrana w czarne spodenki i biały crop top z zarzuconą skórzaną czarną kurtką.Na jej nogach były wysokie czarne zamszowe szpilki a platwormie.Od razu rozejrzała się po parkiecie jakby kogoś szukała.Zawiedziona usiadła przy barze i zamówiła cocacolę.Siedziała tak przez 5 minut i co chwilę rozglądała się po klubie.Koło niej usiadł przystojny blondyn z oczami koloru złotego.
- Co jest Izzy nie masz z kim poplotkować?
- Nie o to chodzi.Nie powinnam tu przychodzić mam dość.
- Pamiętaj jedno twoje słowo,a pójdę i zabiję go gołymi rękoma.
-Nie to nie jest potrzebne.Zobacz ta ruda na ciebie patrzy-wskazała palcem na rudą dziewczynę ubraną w niebieska sukienkę i czarne sandałki.Obok niej stał wysoki brunet z kręconymi włosami.Isanelle zaświeciły się oczy na jego widok.Jace(blondyn)od razu zwórcił uwagę na jej oczy.Podszedł do rudej i zapytał o jej imię.Odpowiedziała że ma na imię Clary i od razu zwróciła uwagę na jego włosy.Jace się uśmiechnął zapytał się czy zatańczy,a słysząc odpowiedź "tak" chwycił ją pod ramię i rzekł do bruneta,który jak się okazało patrzył z zaciekawieniem na Izzy.
-Bierz ją tygrysie-zaśmiał się do Simona i odszedł na parkiet z Clary.
-Raz kozie śmierć-powiedział i ruszył szarmancki krokiem do baru.Był bardzo przystojny a czarne spodnie i niebieska koszula rozpięta na 3 guziki podkreślała jego mięśnie.Miał czarne okulary które dodawały mu uroku.
- Cześć-przywitał się-Simon-wyciągnął do niej rękę.Izzy popatrzyła na niego i po krótkiej chwili podała swoją z uśmiechem dodając
-Lighwood-Isabelle Lighwood-przedstawiła się śmiejąc.
- Co taka ślicznotka robi tutaj sama?
- Tekst jak od jakiegoś gwałciciela.
- Masz szczęście,że nim nie jestem.-uśmiechnęła się szeroko i pociągnęła go na parkiet.Rozmawiali,śmiali się.wygłupiali się i przede wszystkim bardzo się polubili.
-Idziesz do mnie-Izzy zaproponowała ale widząc dziwną minę Simona dodała- prześpisz się a jutro pójdziesz do domu.Wątpię,żeby Jace wrócił dziś do domu a on jest jak taki nadopiekuńczy starszy brat.Jeśli byś chciał zostać jak on jest mógłbyś nie żyć-zaśmiała się.
- Takiej damie jak ty się nie odmawia-wyciągnął do niej rękę,którą chwyciła.Wyszli z klubu a ich spocone ubrania przykleiły się do ich pleców.Szli nie długo bo jakieś 10 minut i znaleźli się pod ogromnym budynkiem.
-Izzy muszę ci coć powiedzić-stanął i spojrzał jej w oczy.-Jestem wampirem-wyznał szybko i spóścił wzrok.Spodziewał się chyba jakiegoś krzyku lub policzka bo zamknął oczy.
- Nie szkodzi-powiedziała i go przytuliła.Nie liczy się dla mnie to czy jestś przyziemnym czy podziemnym.Ważne,że mi zaufałeś tak jak ja ciebie.-Chodź jestem już zmęczona-splotła ich palce i weszła do Instytutu.W środku było pięknie Simon nie mógł napatrzyć się na obrazy ale i tak swoją główną uwagę skupiał na Isabelle.Dopiero teraz zobaczył jak jest piękna.Szli po cichu pa dębowych schodach na,których był rozłożony stary wzorzysty dywan.Gdy byli już na środku schodów Izzy potknęła się na swoich butach i gdyby nie refleks i dziwny obrót Simona z trzaskiem ''usiadła'' by na schodach obijając przy tym swoja pupę.Zamiast tego usiadła na kolanach Simona ,a ich twarze dzieliła tylko niewielka odległość.Oboje zbliżyli twarze i zetknęłi usta w pocałunku.Delikatnym ale namiętnym.Izzy poczuła jak się podnosi.Simon zabrał ją i poszedła korytarzem w miejsce do którego drogę pokazała mi Izzy.Całowali się dalej.Weszli do pokoju z bordowo-białymi ścianami.Duże okno pokazywało panoramę Nowego Yorku a tuż obok niego stało duże drewniane białe łóżko z czarną pościelą i białe piórka.Pod ścianą była biała drewniana toaletka i szafa.Simon położył Izzy na łóżu a ona od razu zrzuciła buty i kurtkę.Simon też ściągnął kurtkę jak się okazało którą miał na sobie od wyjścia z klubu.Nagle Isabelle usidła i spojrzała na chłopaka.Po jej policzku spłynęła łza.
-Izzy co się stało-zapytał z troską.
- Przypomniałam sobie o osobie która w tym pokoju wyznała jak jest naprawdę a ja przez tyle czasu jej ufałam.
-Och chodź tu-przyciągnął ją od siebie i przytulił.-Jak chcesz możesz mi opowiedzieć
- Naprawdę?
- No jasne dla ciebie wszystko perełko
-A więc to było tak..-zaczęla opowiadać co się stało będąca cały czas przytuloną do Simona.Chłopak po pewnym czasie położył się i przykrył siebie i dziewczynę kołdrą.Gdy był pewny,że już w porządku zgasił lampkę i jeszcze mocniej przytulił ją do siebie.
-Dobranoc
*** 4 miesiące później***
Isabelle i Simon od tej pory spędzali ze sobą każdą wolną chwilę.Rodzice Simona i Isabelle polubili się bardzo mimo tego ,że nie on był wampirem a ona Nocnym Łowcą.Byli dla siebie oparciem w każdej smutnej chwili.On zawsze był blisko gdy ona go potrzebowała.Kochali się.Jace po pewnym czasie polubił Simona i traktował go jak brata.Tego dnia Izzy i Simon poszli do parku by popatrzeć jak wszystko się zmienia wokół nich.Było ciepłe lato ale  w parku kwitły niektóre kwiaty dla ,których Simon mógł zabić by tylko Isabelle mogła dostać jeden.Bardzo ją kochał-a ona jego.Codziennie wieczorem siedzieli przy kominku w Instytucie i rozmawiali na różne tematy.Czasami przysiadali się do nich inni ale przeważnie siedzieli sami.Simon zamieszkał w Instytucie by być jak najbliżej Iz.Siedzieli w parku już ponad 3 godziny i nie czuli upływu czasu.W końcu postanowili pójść do domu.Przed pójściem do Instytutu na kolację wstąpili do galerii i kupili trochę jedzenia by móc coś ugotować.W dobrych humorach weszli do budynku.Gdy tylko przekroczyli próg podbiegł do nich Jace z Clary.
- Valentine żyje-powiedziała przestraszona Clary
-Jak to żyje to nie możliwe...
-Możliwe bo właśnie zsyła demony i za chwilę przekroczy portal!Hodg'e już z nimi walczy ale długo sam nie da rady.
- Pomożemy mu.
-Nie.Alec i Magnus to zrobią wy jesteście potrzebni na dole.Isabelle ty i Simon macie razem niesamowitą siłę razem go pokonamy!Trzeba się pośpieszyć zanim on przyjdzie-Jace powiedział to tak szybko,że trudno było go zrozumieć.
- Idziemy po stroje bojowe i zaraz pójdziemy do was do biblioteki.
- Pośpieszcie się-ponagliła Clary,która zaraz po tym pociągnęłam za rękę Jace.

Isabelle i Simon założyli stroje bojowe z sali do ćwiczeń.Dziewczyna spięła włosy w koński ogon i założyła botki na lekkim podwyższeniu.Simon natomiast zdjął okulary i poszedł po broń.Po chwili byli już gotowi.
-Zaczekaj-Izzy pociągnęła go za rękę.-Obiecaj,że wyjdziesz z tego cało.
-Iz kochanie obiecuję-pocałował ją w czoło.-Chodź trzeba im pomóc.
-Kocham cię-łza spłynęła po jej policzku.
-Ja ciebie też-ztarł łzę i pocałował ją w usta.

Walczyli już długo Valentine miał niesamowitą siłę i każdy ich atak był skutecznie odpychany.Dziewczyny były już tak zmęczone,że ledwo trzymały się na nogach.W pewnej chwili Valentine złapał Isabelle.Wszyscy wstrzymali atak.Simon wyszedł przed szereg.
-Puść ją Valentine !
-Proszę proszę wampir mi grozi.
-Powiedziałem puść  ją.Wież mi nie jadłem od wielu dni czegoś co by jeszcze żyło.
-Jeden twój ruch a dziewczyna pożegna się z życiem
-Czego chcesz.
-Kielich i dziewczyna jest twoja.

-Łap- rzucił mu wysadzany kamieniami złoty kielich.
-Grzeczny chłopak-
-Coś ty zrobił-krzyknęła Isabelle.
-Teraz Jace-krzyknął po czym zobaczył jak Jace rzuca serafickim mieczem w Valentina.
-To atrapa-Isabelle wyrwała się z uścisku swojego oprawcy i rzuciła się w objęcia Simona.

** kilka lat później ***
Isabelle ubrana w piękną czarną sukienkę
siedziała na rodzinnym obiedzie w Instytucie.Byli wszyscy: rodzice Simona;rodzice Isabelle;Jace i Clary;Magnus i Alec oraz Hodge.Pewnie każdy z was domyśla się co za chwilę zrobi Simon.Nie mylicie się zaraz oświadczy się Isabelle.
-Isabelle-klęka koło niej -Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-pyta a Izzy łzy spływają po twarzy.
-Tak-Simon zakłada jej na palec pierścionek ,przytula i całuje.Wszyscy biją brawo.Po kilku miesiącach biorą ślub.Dowiadują się,że zostaną rodzicami.Simon prosi Razjela by odebrał mu moce wampira, w zamian tego zostaje Nocnym Łowcę.Po pewnym czasie Isabelle rodzi synka.Podobnego do ojca.Jednak ich radość znika gdy okazuje się ,że z Isabelle źle.Simon nie opuszcza żony na krok.Siedzi przy jej łóżku godzinami czekając aż Magnus Bane przyjdzie i ją zbada.Oczekiwanie i napięcie gdy zostaje wyproszony nie ustają do puki nie słyszy płaczu dziecka.Zdziwiony wchodzi do sali i zastaje Izzy trzymającą dziecko na rękach.Tym razem dziewczynę.Okazało się że maleństwo weszło matce pod żebra i to dlatego nie mogło ''wyjść''samo.
Żyją długo razem i co  najważniejsze w zdrowiu i szczęściu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz